December 6, 2014
in Australia
, Bondi, coffee in Sydney, morning in Sydney, mornings, North Bondi, Sydney
Mięliśmy z Tomaszem pewnego rodzaju rutynę, kiedy mieszkaliśmy na North Bondi w Sydney. Najpiękniejszą rutynę, która była dla mnie wyjątkowa i mogłabym ją powtarzać do końca życia, a na pewno latami. Pobudka około 6 rano, spacer przy urwisku, przystanek po kawę i obserwowanie życia na Bondi. Dobre chwile.
Good Morning Bondi from Tomasz Greber on Vimeo.
March 17, 2014
in Australia
, ciekawe miejsce w Sydney, Cockatoo Island, Przewodnik po Sydney, Sydney

Idąc zatłoczonymi ulicami Sydney ciężko sobie wyobrazić, że tuż obok znajduje się wyspa, na której w tygodniu jest pusto. Cockatoo Island może być postrzegana jako australijskie Alcatraz i kryje niestandardową historię. Było to więzienie, fabryka statków, sierociniec. Obecnie jest to miejsce, gdzie organizowane są wystawy, koncerty, zaś na co dzień można zgubić się w opustoszałych hangarach. Mam słabość do takich wysp, sprzyjają przemyśleniom i nie pozwalają się nudzić
Poszłam za porywem serca i kupiłam tygodniówkę na wszelkie środki transportu w Sydney. Także przez dwa dni pływałam ferry ile się da. Dzień rozpoczęty w Watson Bay, spacer po Balmain, kolacja w Manly i drinki na The Rocks – tak wyglądał mój piątek, a pomiędzy miejscami szum fal i okazjonalny cień mewy na twarzy. Następnego dnia mój nos wyglądał jak burak, pomimo filtra 30.















March 15, 2014
in Australia
, Australia, Cmentarz Waverley, co zobaczyć w Sydney, piękne miejsce, Sydney

Cmentarz Waverley w Sydney jest jednym z piękniejszych jakie widziałam. Ulokowany tuż nad oceanem, pomiędzy popularnymi plażami Sydney, jest codziennie mijany przez setki turystów i lokalnych odbywających spacer z Coogee do Bondi lub w przeciwnym kierunku. Lecz magia zaczyna się przy zachodzie słońca.







March 11, 2014
in Australia
, Bondi, coffee love, kawa, Sydney

Coś jest na rzeczy z kawą i ze mną. Wszystko zaczęło się właśnie w Australii (znowu) od spróbowania mojej pierwszej flat white. Była pyszna i miała piękny wzorek. Wcześniej piłam kawę z typowego biurowego ekspresu z dolewką zimnego mleka. A tutaj najpierw mielą ziarna, potem zaparzają kawę, podgrzewają i ubijają mleko od zwykłego przez odtłuszczone czy sojowe, po czym łączą oba płyny tworząc na końcu uroczy obrazek. Traf chciał, że przeszłam szybki kurs baristy. W zawodzie nie pracowałam, ale od tej pory lubię zrobić sobie dobrą kawę. Gdziekolwiek jestem, kupuję polecane ziarna, mielę, mam obrządek jej parzenia, podgrzewam mleko, ubijam, po czym siedzę, piję i się cieszę. Prawdopodobnie nie chodzi o samą kawę, ale o wszystko, co jest naokoło, czyli rytuał, który sprawia mi przyjemność, po czym moment spożywania, czyli czas dla mnie.
Odkąd jestem w Sydney wypiłam już co najmniej 12 kaw na mieście, jednak codziennie przed wschodem słońca zatrzymuję się w jednym miejscu. Moment, kiedy barista nie spyta się o moje imię, tylko sam napisze na wieczku Marta i przywita mnie również po imieniu, będzie tym, kiedy poczuję, że jestem w domu.


March 10, 2014
in Australia
, Bondi, kawa, kawa na plaży, poranek, Przewodnik po Sydney, Sydney, Sydney przewodnik, wschód słońca


Mieszkanie przy plaży było od zawsze moim marzeniem. Bo co jest lepszego jak poranek na piasku przy akompaniamencie kawy i wschodu słońca. Traf chciał, że przytrafiła się taka możliwość i mieszkam blisko wody. Korzystając z jet laga i pobudek o 4:30 rano, postanowiłam zaczynać poranki spacerem na plażę.
Przy pierwszym było niezręcznie, przynajmniej w mojej głowie. Byłam jeszcze nieco zakręcona zmianą strefy czasowej, zegarek wskazywał 6 rano, zaś ja z aparatem szłam sama na plażę. W głowie krążyły myśli, a co jak jakiś Braboy zażąda mojego aparatu, oddać czy nie? Idąc po ciemku co 2 minuty mijał mnie biegacz. Tuż za rogiem jest kawiarnia, w której już ludzie czekali na kawę. Wzięłam swoją flat white (Australijczycy wiedzą jak zrobić dobrą kawę!) i dochodząc do plaży doznałam szoku. Była ona pełna ludzi, pomimo, że do wschodu słońca pozostało jeszcze dobrych 20 minut, ci kąpali się, surfowali, biegali, ćwiczyli, a ja patrzyłam i się cieszyłam. Dodatkowo zachwyciła mnie skala wiekowa, bo nie piszę o 25-cio latkach, ale i o 60-cio latkach. Przede mną ktoś trenuje box z trenerem, obok przebiega pan około 60-tki z trzymając ciężką piłkę nad głową (wow), a ja siedzę, piję kawę i śmieję się na głos, nie z innych, tylko z nadmiaru pozytywnych emocji, które się we mnie zebrały.
Kiedy wracałam do domu podbiegł do mnie chłopiec z deską i spytał o godzinę, widziałam konsternację na jego twarzy, bo nie wiedział, czy da radę wrócić do wody i złapać kilka fal, by nie spóźnić się do szkoły. I takich dylematów chciałabym dla mojego dziecka.
Bondi to najbardziej turystyczna plaża w Sydney, ale przed wschodem słońca należy ona tylko do lokalnych, którzy korzystając z przyjemnie ciepłego początku dnia, odbębniają swoją rutynę.
I jest pięknie i chce się biegać, pływać, surfować i mieć taki styl życia.















