
Idąc zatłoczonymi ulicami Sydney ciężko sobie wyobrazić, że tuż obok znajduje się wyspa, na której w tygodniu jest pusto. Cockatoo Island może być postrzegana jako australijskie Alcatraz i kryje niestandardową historię. Było to więzienie, fabryka statków, sierociniec. Obecnie jest to miejsce, gdzie organizowane są wystawy, koncerty, zaś na co dzień można zgubić się w opustoszałych hangarach. Mam słabość do takich wysp, sprzyjają przemyśleniom i nie pozwalają się nudzić
Poszłam za porywem serca i kupiłam tygodniówkę na wszelkie środki transportu w Sydney. Także przez dwa dni pływałam ferry ile się da. Dzień rozpoczęty w Watson Bay, spacer po Balmain, kolacja w Manly i drinki na The Rocks – tak wyglądał mój piątek, a pomiędzy miejscami szum fal i okazjonalny cień mewy na twarzy. Następnego dnia mój nos wyglądał jak burak, pomimo filtra 30.















Świetne i klimatyczne miejsce! Chociaż miałabym niezłe ciarki, przebywając w takich opuszczonych magazynach ;)
naprawdę fajny blog. nie miałam pojęcia, że go prowadzisz, a regularnie odwiedzam Twoją stronę z pomysłami na śniadania :) ps. zazdroszczę możliwości zwiedzania świata! byłam w kilku pięknych miejscach, ale na większe możliwości muszę jeszcze zapracować ;) Pozdrawiam serdecznie ze słonecznej Warszawy :)
Czasem dopiero dzięki zdj możemy zauważyć piękno. Twoje cudownie je oddają.
Pozdrawiam :)
suenosavida.blogspot.com
Rany, jak tam czysto! Żeby nasze porty tak wyglądały! :)
Pozdrawiam, Asia | btth.pl
Piękne i klimatyczne zdjęcia. Pozwól, że rozgoszczę się tu i pozostanę na dłużej… :)
K