Kakadu National Park

Ziemie Kakadu NP należą do Aborygenów. Zapraszają oni do oglądania, zapoznania z odrobiną historii i poznania ich lepiej przez opowieści. Kwiecień to pierwszy miesiąc okresu suchego, więc część dróg jest jeszcze zalana. Udało nam się przeprawić vana przez jedną rzekę do Ubir – miejsce z historycznymi aborygeńskimi malunkami na skałach, mają one około 5000 lat i robione są w stylu xray. Każdy opowiada jakąś historię. Ponieważ są to okolice jaskiń, komary szaleją pomimo upału.

W okolicy można zatrzymać się na bush-campingu wolnym od krokodyli, za to bogatym w komary. Skurczybyki dostały się jakoś do vana i w efekcie budzimy się cali pogryzieni. Ciekawiej jest w łazience, gdzie wraz z papierem do rąk wyciągam sporych rozmiarów przezroczystą jaszczurkę. Miałam szczęście, że uszłam z życiem. Stojący obok T. nie przejął się moją tragedią.

Nie ryzykowaliśmy już przeprawy przez Cahill’s Crossing, gdzie droga przemieniła się w rwącą rzekę.

Po dłuższej chwili jazdy i kilku zdjęciach kopców termitów docieramy do Yellow Water. Rejs po bagnach pozwala na podglądanie natury w trakcie jej codzienności. Naokoło soczysta zieleń, błotnista woda ukrywająca dziesiątki krokodyli, dzikie ptactwo (w tym biały orzeł!) i piękne lilie wodne.

Adelaide River i skaczące krokodyle

Jedną z możliwości obejrzenia z bliska krokodyli w ich naturalnym środowisku, bez ryzykowania własnego życia, jest rejs po rzecze Adelaide. Na łodzi panuje tylko jedna zasada – nie wychylać żadnej części ciała poza pokład.

Kapitan wystawia kawał mięsa na patyku poza burtę, a krokodyle podpływają i skaczą, żeby je zjeść.

Obserwowanie akcji daje sporo do myślenia i wszyscy odsuwają się zgodnie od krawędzi łodzi. Początkowo widzimy samice, które wybijają się na połowę długości ciała, mają one około 3m długości.

Po godzinie spotykamy największego samca w okolicy – ok 6,5m. Jest olbrzymi, a jego zęby jeszcze większe. Do tego bardzo zwinny i szybki, co nie idzie do końca w parze z wyglądem. Rzucił się na mięso z taką precyzją i prędkością, że z pewnością nie udałoby się cofnąć ręki.

O resztki mięsa pozwoliliśmy bić się ptakom.

Litchfield National Park

Pamiętasz “Błękitną Lagunę” i fragmenty filmu, gdzie główni bohaterowie kąpią się pod wodospadem i zjeżdżają po naturalnej zjeżdżalni w postaci strumienia z silnym prądem, dzielonego mini wodospadami? O to chodzi w Litchfield National Park, a we wspomnianych można się kąpać, bo to miejsce wolne od krokodyli.

Woda jest cieplutka, zaś na różnych odcinkach strumienia znajdują się naturalne baseny (głębokie dziury w skale wypełnione wodą). Wszystko otacza gęsty las i kopce termitów. Ponieważ na zewnątrz jest ok 40 stopni, woda przynosi ukojenie i można w niej siedzieć godzinami.

Rozrywce towarzyszy zapach palonej trawy. Są to ziemie należące do Aborygenów, którzy tą porą roku wypalają lasy, dając tym samym miejsce nowym roślinom, ułatwiając sobie jednocześnie polowanie. Tak, są jeszcze Aborygeni, którzy nie zaopatrują się w Colse.

Darwin

Północne terytorium Australii ma w sobie wysokie temperatury i wilgoć, co owocuje wiecznym przepoceniem. Nawet więcej, wodą sączącą się z ciała, kształtującą stróżki potu spływające po rękach i nogach (nie pytaj co dzieje się pod ubraniem). Nie znajdziesz ukojenia w oceanie – krokodyle, rzece – krokodyle, stawie – krokodyle. A ponieważ przeważają tzw. słonowodne, czyli bardziej agresywne, nie warto próbować. Są również baseny, gdzie wody uzyskuję temperaturę bliską zagotowania, zaś po wyjściu z niej nie wysychasz, bo woda przechodzi płynnie w pot.

A później zaczyna się noc. Na wstępie zostajemy zastraszeni przez oposa, który próbuje się na nas rzucić. Potem straszy łazienka. Nie mówię o jaszczurkach latających po suficie, czy setkach owadów pod każdą żarówką. Chodzi o wszechobecne, wiecznie skaczące 3 cm czarne koniki polne, za którymi podążają ropuchy. Spróbuj się załatwić obserwując kabinę z każdej strony, śledząc 20 koników naraz i robić przed nimi unik.

Następnie przychodzi noc, 35 stopni, wilgoć na tym samym poziomie i owady próbujące przedostać się przez moskitierę do środka. Słowo, że słyszę, jak ją w nocy napierają.

Najpiękniejsze są poranki, te zaczynające się o 6 rano. Insekty idą powoli spać, słońce jeszcze nie wzeszło, a woda w basenie jest tylko ciepła.