Senne Hsipaw

Przed zakupem biletu pytamy, o której autobus dojedzie do Hsipaw. Podobno o 5:30-6:00 rano. Upewniam się kilka razy, bo wydaje mi się to mało prawdopodobne. Za każdym razem słyszę odpowiedź potwierdzającą. Do Hsipaw dojeżdżamy o 2:30 am. Wyrzucają nas na skrzyżowaniu, gdzie nie ma nikogo, tym bardziej latarni. Nikt z nami nie wysiadł, jest ciemno i pusto, nie widać żadnego neonu hotelowego. Robię się trochę niepewna, gdy wchodzimy w ciemną ulicę, której końca nie widać. Nie mamy mapy miasta, nie mamy pojęcia jak znaleźć nocleg (dlatego chcieliśmy dojechać gdy będzie widno, żeby sobie sprawę ułatwić). Po chwili marszu T. dostrzegł gdzieś neon, więc idziemy w tamtym kierunku, to hotel, pracownicy śpią na stołach restauracji ulokowanych na zewnątrz budynku, co ułatwiło nam dostanie się do środka.

Takie jest właśnie Hsipaw, bardzo spokojne i senne.

By rozejrzeć się po mieście i okolicach wypożyczyliśmy rowery – są one bardzo stare i w bardzo złym stanie, jedno z nas wypada “przez to” z trasy i mało co nie rozwala domu, w odpowiedzi na co właściciele obiektu zapraszają nas na pogawędkę.

Za cel obraliśmy Nam Oon Hot Spring. Jechaliśmy dzielnie przez kamieniste ścieżki, zgubiliśmy się na wysypisku śmieci, odnaleźliśmy gigantyczne motylki.

Ostatecznie dotarliśmy do ostatniego mostu, który tuż przed nami się zawalił. Ludzie siedzieli po brzegach i obserwowali jak rwista woda wydziera kawałki ziemi, po kilku minutach most odpłynął niczym tratwa.

2 thoughts on “Senne Hsipaw”

  1. genialne zdjęcia, genialne kolory… szkoda, że teleportację uskuteczniano tylko w Star Trek;/ i, że to fikcja, ehh…

    pozdrawiam!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *