Inle Lake

Do Inle Lake wpłynęliśmy łodzią, czyli od pierwszej chwili widzieliśmy to, co najbardziej urokliwe.

Po dwóch dniach marszu w parzącym słońcu i trampkach marzyliśmy tylko o prysznicu i masażu (APW to ta część świata, w której cena masażu odpowiada cenie Big Maca w PL), więc na tym się pierwszego dnia skupiliśmy.

Za to kolejnego złapaliśmy łódź z przewodnikiem i ruszyliśmy na jezioro. Można powiedzieć, że tafla Inle to oddzielne miasto. Są tam pływające ogrody, ale także kuźnie, fabryki tkanin czy papierosów, ulokowane w chatach na palach.

Jedną z “atrakcji turystycznych” są rybacy wiosłujący za pomocą nogi.

Są to podobno najbiedniejsi przedstawiciele miasteczka i całe ich życie skupia się na łodziach, od pracy do snu. Zarabiają sprzedając ryby na targu, który obraliśmy za pierwszy cel wycieczki. Schodzą się tam mieszkańcy okolicznych wiosek, także ci z gór. Jest tłoczno, kolorowo i bardzo wesoło.

Na froncie poukładane na ceratach ryby i dochodzi do ostrego targowania. Dalej barwne przyprawy, orzechy uprawiane na okolicznych polach i fasola. Jest również co nieco dla turysty, czyli suweniry. Góruje żaba rechotka, która ma tarkę na plecach i przeciągając po nich patykiem tworzymy piękny ale i intensywny dźwięk – zmora rodziców (długo rozważałam zakup rechotki dla Igora).

Kilka kroków dalej leży piękna pagoda, która mieści podobno 1039 świątyń. Są one bardzo zaniedbane, ale można zasponsorować remont i umieścić na jednej z nich tabliczkę z imieniem i nazwiskiem. Chan Chan tłumaczyła, że robi się to po to, by zmobilizować sąsiadów do podobnych działań. W trakcie naszych odwiedzin przeprowadzano właśnie taką renowację, a sąsiednia świątynia służyła za magazyn.

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się kolejno w najróżniejszych warsztatach. Zaskakująco interesująca okazała się wytwórnia tkanin. Obserwowaliśmy tam długotrwały proces wytwarzania nici z lotosu. Z łamanej gałęzi uzyskuje się 20 cm 1/10 grubości nici, po czym te delikatne włoski łączy się w całość (co tłumaczy wysokie ceny). Wszystko tworzone jest za pomocą rąk lub maszyn wprawianych w ruch za pomocą siły mięśni. W sąsiedniej izbie farbuje się nici, maczając je 5 razy w farbie, następnie gotuje się je i powtarza cały proces.

Deszcz przeczekaliśmy sprawdzając szybkość produkcji cygaretek (każda kobieta robi ok 1000 dziennie), bo o ile przez cały dzień pływaliśmy w pełnym słońcu i parasolami w ręku, tak przy odwiedzaniu pływających ogrodów lunął deszcz, który odbijając się od tafli jeziora, moczył nas również i z dołu. Gdy zmarznięci i zakryci szczelnie parasolami wracaliśmy do suchych pokoi, obserwowaliśmy, jak rybacy siedzą wciąż na łodziach przykryci ceratą i łowią.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *