Z Argentyny do Urugwaju

Po Mar del Plata jestem nadal optoczona piaskiem jak schabowy panierką. Nic nie muszę. Wylądowaliśmy w Buenos Aires, nie ma biletów na nocne do Montevideo, nie kąpałam się od kilku dni. W ostatnim autobusie nie puścili filmów dranie, dali za to woreczek ze słodyczami. Wolę film.



Jest 21:00, po całej akcji organizowania biletów 24:00, więc zostajemy na terminalu autobusowym. Rozkładamy matę przy gniazdku, jest net. Piszę, a T śpi lub biega na papierosa. Gdy ostatni autobus odjeżdża zostajemy my i bezdomni. Wciąż ktoś podchodzi i prosi o pieniądze. Śpimy na terminalu ale chyba wyglądamy na bogaczy. W końcu wygląda się jak się czuje, a ja czuję się bardzo dobrze.

Na promie zajmujemy miejsca w 1-szej klasie, to były ostatnie bilety. Nie dali szampana, tylko fotele większe. Po 3 godzinach dopływamy do Colonia del Sacramento. Jest gorąco, więc idziemy na lody, potem kupujemy talerz mięs i upał się kończy ustępując burzy. Namiot rozkładamy w deszczu. Ciepła woda jest od 20:00, a łazienka przypomina te w więzieniu – ogromne pomieszczenie z kilkoma rurami wystającymi z sufitu. Nie można zamknąć drzwi.











Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *