Jesteśmy na miejscu. Po 1h snu, zepsutym pasie na lotnisku w Berlinie, zbiciu perfum za 70 euro w Paryżu i niespodziewanym spotkaniu pozostałych członków naszej grupy, cudownym locie pełnym ginu z tonikiem i lodów, wlecieliśmy nad San Francisco. Minął dopiero tydzień, a ja już nie chcę wracać. Jedyne pytanie to jak ściągnąć tu Ryszarda…
5 thoughts on “Hallo San Francisco!”
Żeby zbić w Paryżu perfumy za 70 eurasów to trzeba być prawdziwą damą!
Żeby zbić w Paryżu perfumy za 70 eurasów to trzeba być prawdziwą damą!
Żeby w Paryżu zbić perfumy za 70 eurasów to trzeba być prawdziwą damą!
Lub mieć totalny brak koordynacji po zarwanej nocy :) Jestem bardzo wdzięczna obsłudze, że nie kazała mi za nie płacić :D
A ja już myślałam, że wydałaś siedemdziesiątkę, a potem z fasonem rąbnęłaś butlą w podłogę ;))
hahahah, tak to zdecydowanie miałoby większy oddźwięk.