Lżejsi o dwa lata dorobku wpakowaliśmy co zostało w wynajęty samochód i z perspektywą zrobienia około 1000 km w jeden dzień, ruszamy do Melbourne.Obowiązkowy przystanek w Camberra, zwanej przez Australijczyków Boringerra. I faktycznie misto, które wygląda jak Natolin ma w sobie Parlament House i to by było na tyle. Nawet ulice świeciły pustkami.
W nocy dojeżdżamy do australijskich Greberów na kolejną dawkę pożegnań i padamy. Za 24h lot do Alice Springs, a przed nami jeszcze próba ogarnięcia nadbagażu, zorganizowanie wiz i ubezpieczeń no i zaplanowanie podróży.