“Cheers mate!” lub “Cheers” to najbardziej popularne powiedzenie w Sydney. Nie ważne co robisz, czy prosisz o piwo, jedzenie, torebkę, kupujesz samochód, dom, grzejniki, prosisz o naprawienie klimatyzacji. Ostatnio słyszałam to w autobusie od dziewczyny, która dziękowała kierowcy za wytłumaczenie na którym przystanku ma wysiąść. Rewelacja. Proponuę odnalezienie polskiego odpowiednika, coś ala “na zdrowie”. Kupujesz kanapkę, odpowiadasz “na zdrowię”, odbierasz samochód z myjni – “na zdrowię”, płacisz księgowej – “na zdrowię” i życie staje się piękne.
Wczoraj zrobiliśmy z Nico rundę po klubach i pubach. Po drodze spotkaliśmy Eltona Johna aka pimp, mokrą panienkę, hamburgera i tęczowego punka. Gdyby kręcili tutaj “Co za noc” bylibyśmy głównymi gośćmi.