Santa Teresa and Lapa

It’s my last day in Rio and I’ve decided to spend it in Santa Teresa and Lapa. First I need to buy a ticket for a bus to Bolivia’s border on Novo Rio. In terminal’s information point I got directions to Santa Teresa, suburb located on one of Rio’s hills with a great vie on favelas and the rest of the city.

It’s a traffic hour so streets are blocked. It takes me over an hour to get there. Bus takes me all the way to the end of Santa Teresa. I ask one girl if it’s OK for me to walk by myself down the hill, she answers “NO”. Anyway, I decide to do so.

I can see other hills covered with favela’s houses. Different suburbs have different colors – green, yellow or none. There are times when I’m the only one on the street – not a good sign.



I meet two young girls and ask them for direction to the bus that can take me to Praca Xv. That’s where my real journey starts.

They say a lot, I don’t really understand. They try to say the same things slowly, I got like 20% of it. They repeat over and over again but it doesn’t make me understand more. They ask me to follow them so I do. We meet police boys sitting in a small golf car (don’t remember the name), they show me the way to the spanish stairs but also advise me not to go there by myself cause last month one german girl was killed over there. Police says I do go. I meet girls again, they talk and they talk and take me to the mother of one of them. She does just the same – speaks and speaks in Portuguese. Then we meet another couple of policemen. They take me to the first ones and on the end we decide that one of them will escort me to the proper bus stop. He tries his best but has no idea which bus is a proper one so he asks everyone around. Someone advises me to run through the highway and my guard agrees with him. What can I do, I run. When I got stuck somewhere in the middle I’ve noticed my bus and stopped it in the middle of the street. And you know what, driver was more than happy to help me. Rio is so cool!

In the evening we came back with Miriam and Blanca to Lapa for an art festival. Brazilians know how to rock and how to create.

Santa Teresa i trochę Lapa

Mój ostatni dzień w Rio postanawiam spędzić w Santa Teresa i Lapa. Wpierw muszę jednak podjechać do Novo Rio po bilet autobusowy do Boliwii. Szybki zakup, wskazówki otrzymane w punkcie informacyjnym i już siedzę w autobusie do punktu przeznaczenia. Autobus wije się w górę wzdłuż torowiska, którym porusza się żółty tramwaj (lizboński akcent). Na kolejnych wzgórzach poukładane są małe domki, czy może bardziej trafnym określeniem będzie konstrukcje – to fevele. Każda dzielnica ma swój kolor maźnięty na którejś ze ścian. Zieleń, żółć, czy nic.



Pytam jakąś kobietę czy to ok, że sama zejdę ze wzgórza w dół. Odpowiada że jak najbardziej nie. Zdaję sobie sprawę, że jestem sama, ale nie będzie strach dyktował mi zasad podróży. Wychodzę i schodzę. Są chwile, kiedy jestem całkiem sama na długiej ulicy, to podobno nie najlepszy znak. Zaczepiam dwie dziewczynki z pytaniem, gdzie jest najbliższy przystanek autobusowy. Te pytają, gdzie chcę dojechać i zaczyna się prawdziwa przygoda.

Mówią i mówią a ja niewiele pojmuję, powtarzają to samo w zwolnionym tempie, pojmuję jakieś 20%, powtarzają to w kółko z prawdopodobnie założeniem, że jak się osłucham to zrozumiem więcej, ale i to nie działa. Mówią, żebym szła gdzieś z nimi, to idę. Dochodzimy do pary policjantów, którzy kierują mnie na hiszpańskie schody po czym mówią, że w sumie nie powinnam tam iść, bo miesiąc temu zabili tam Niemkę, a co za tym idzie nie jest najbezpieczniej. Wracam więc za dziewczynkami w górę. Te znów zaczynają mówić i ostatecznie prowadzą mnie do mamy jednej z nich, która robi dokładnie to samo co one wcześniej. Zaczyna się ściemniać, więc mówię, że ja już sobie pójdę. Wtedy napotykamy kolejną parę policjantów, która prowadzi mnie do pierwszej pary. Potem wspólnie postanawiamy, że jeden z nich zaprowadzi mnie do właściwego przystanku. Ale okazuje się, ze ten wybrany nie ma pojęcia, który jest właściwy i pyta wszystkich naokoło. Ktoś radzi, żebym przebiegła przez trasę szybkiego ruchu, policjant na to przystaje, więc biegnę. Utknęłam gdzieś po środku, ja z jednej strony, obok dziewczyna z flagą, po przeciwnej stronie jakaś bezdomna. W oddali widzę nadjeżdżający autobus, zatrzymuję go gdzieś, gdzie nawet nie ma mowy o przystanku, zaś kierowca jest szczęśliwy, że może mi pomóc. Rio jest genialne.

A wieczorem wróciłyśmy z dziewczynami do Lapa na festiwal sztuki.