Hallo San Francisco!

Jesteśmy na miejscu. Po 1h snu, zepsutym pasie na lotnisku w Berlinie, zbiciu perfum za 70 euro w Paryżu i niespodziewanym spotkaniu pozostałych członków naszej grupy, cudownym locie pełnym ginu z tonikiem i lodów, wlecieliśmy nad San Francisco. Minął dopiero tydzień, a ja już nie chcę wracać. Jedyne pytanie to jak ściągnąć tu Ryszarda…