Powrót do Sucre i walka z dupą

Zatem jestem w Sucre z K. – dziewczyną, która odnalazła miłość. Postanowiłyśmy zrobić coś wyjątkowego, więc poszłyśmy do tego ogromnego supermarketu, prawie jak w Europie. Oddałyśmy plecaki do szafeczki i kupiłyśmy te wszystkie super produkty na carbonare plus butelkę wina (+ popcorn + orzechy) po czym wróciłyśmy do hostelu. Gotowanie dało nam wiele przyjemności, genialnie jest poszwendać się po kuchni w akompaniamencie wina i dobrego towarzystwa. A potem przyszła noc. Miałyśmy wstać o 7 rano by złapać autobus do Tarabuco, w zamian o 4 rano obudził mnie ból brzucha. Pobiegłam do toalety, nie było papieru, wróciłam do pokoju, nie mogłam go znaleźć, obudziłam K. i ona też nie miała pojęcia gdzie jest, potem ta dziewczyna weszła do łazienki, żeby wziąć prysznic (o 4 rano!), więc zaczęłam panikować. Potem K powiedziała, że jest też ta inna toaleta, więc pobiegłam. Myślałam, że zejdę.

Zabawna rzecz, że jadłam wszystko z blaszanych ulicznych stanowisk a rozchorowałam się po własnoręcznie przygotowanym posiłku.

Więc nie pojechałyśmy na targ, a w zamian postanowiłam spędzić dzień w łóżku, no plus kilka kolejnych. A ponieważ lubię ryzyko, chodziłam na posiłki na lokalny targ.

Potem miałam w głowie ten pomysł, że że w końcu mi przejdzie, wielkie było moje rozczarowanie., a skończyłam na antybiotykach i stoperach. Brzmi zabawnie? Spróbuj spędzić w tym stanie kilkanaście godzin w autobusie bez toalety i dwa dni na koniu to pośmiejemy się razem.