Nigdy wcześniej nie widziałam plaży pokrytej śniegiem, brzegu morza z popękanym lodem, kotów wcinających surową rybę wyłowioną z lodowatej wody. Nigdy wcześniej nie byłam w Pleśnej i żałuję, że dotarłam tam tak późno. Dawno tak nie wymarzłam, nie czołgałam się po śniegu, nie suszyłam włosów przy kominku i nie brałam udziału w kuligu. A było to nie byle co, bo poduszki w workach na kartofle obwiązane sznurem i ciągnięte w zastraszającym tępie, wszystko dzięki pomysłowemu M., który brak sanek nie uznał za przeszkodę. Śnieg w oczach i szczęście w sercu.
no jak chodzisz w taki ziąb w kurteczce wiatrem podszytej to ja sie nie dziwie, ze zimno :)
zdjecia piekne, jak zawsze!
Czego sie dla mody nie robi, a tak na poważnie to nie mam kurtki zimowej i nie zanosi sie na zakup w tym sezonie, chyba, że po.
szalenie lubię tego pani bloga!
Pięknie dziękuję