Zapluty Yangon

Lądujemy. W sercu trochę niepewności. Pani w toalecie na terminalu uśmiecha się do mnie szeroko i podaje kawałek papieru toaletowego, bym wytarła ręce, więc robi się jeszcze dziwniej.

W drodze do hotelu patrzę na ulice. Pełne są ludzi na rowerach i motorach, prawie brak samochodów. Co jakiś czas przejedzie wiekowa taksówka lub autobus. Wszyscy mężczyźni chodzą w chustach na biodrach, kobiety z pomalowanymi na biało polikami. Większość ma krwiście czerwone zęby i coś żuje. Połamane chodniki zaplute są czerwienią. Wszędzie są stragany. Sklepy wyglądają jak stragany.

Na ulicach nie ma oświetlenia. Gdy zapada zmrok, zapada na prawdę.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *