Przy pożegnaniu z Kambodżą poproszono nas o opłatę w wysokości $1 za osobę, odmówiliśmy, ci nie potrafili kwoty wyegzekwować, więc machnęli ręką.
Następnie przeszliśmy do budki wpuszczającej do Laosu. Tutaj ten numer już nie przeszedł. Pan był uparty i stanowczy, nie chciał dać żadnego rachunku i najzwyczajniej wlepił nam pieczątką słowo “Nieważna” do paszportów. Z dala krzyczał już kierowca, że odjeżdża, więc odpuściliśmy sobie dalszą dyskusję.
Czasem się udaje, a czasem nie.
Ciężarówką dojeżdżamy do brzegu Makongu, miała na nas czekać łódź, jakoś jej nie ma. Nie czekamy, w końcu odmówiliśmy opłacenia jej u kierowcy ciężarówki. Spotkaliśmy chłopaka, który zgadza się nas przewieść za $2 pp. Przeprawiasmy się na Don Den przy akompaniamencie zachodzącego słońca. Drewniana łódź przemakała, czyli nasze torby wylądowały w wodzie. To nie ważne, życie jest piękne.