Vang Vieng

W trakcie podróży po Laosie jest się skazanym na relaks. Wyjątkiem nie jest Vang Vieng, miasteczko położone przy Mekongu. Elementem charakterystycznym są tu knajpy z “Przyjaciółmi”, tanim piwem i smacznym jedzeniem. Serial leci w kółko, a backpackersi gapią się w ekran godzinami. My nie byliśmy wyjątkiem i dołączyliśmy do stada.

W chwilach przebłysku świadomości wybrać się można nad rzekę i spłynąć nią, rozłożonym na dętce z butelką piwa w ręku lub popaplać się w błocie. Można również pójść na spacer wzdłuż rzeki, pod cienkimi bambusowymi mostami, by osiąść na jednym z porozrzucanych leżaków i patrzeć na wzgórza.

Spotkaliśmy starszego Anglika, który opowiedział nam o 2 miesiącach spędzonych w tajskim więzieniu, za posiadanie 1g marihuany. Podobno dużo z więzienia wyniósł i nie żałuje spędzonego tam czasu. W między czasie mijały nas dzieci, które biegały po okolicznych resortach i wyrywały kwiaty z korzeniami, by sprzedać je w następnych.

Zachód słońca zakrywały chmury. Wschód był z drugiej strony miasta.

2 thoughts on “Vang Vieng”

  1. Pewne jest to, ze w tych barach mili zaj*bi*te kanapki i shake’i! Miejscowka niby bardzo turystyczna, ale taki relaks w prawie-zachodnim stylu dobrze mi zrobil :) Jak sie nazywalo miesce gdzie sie zatrzymalismy? (pytam, bo dobrze wspominam) – polecam rowniez dryfowanie na rzece z pradem :)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *