Przez wschodznie wybrzeże

Wyjeżdżamy z Sapy w wagonie sypialnym. Podobno miejsca na dole są najlepsze, z tym, że z pewnością wtedy, gdy nie rozsiądzie się na nim Wietnamczyk mówiąc, że nie zejdzie, bo nie zamierza jeszcze iść spać, a to, że ty chcesz, to już twoj problem. Piękny kraj, uroczy ludzie.

W Hanoi podejmujemy pierwszą próbę wysłania paczki do PL. Już w wejściu wszyscy się wyjątkowo cieszą na nasz widok, a my śmiejemy, gdy podają nam abstrakcyjną kwotę nie ważąc nawet tego co mamy. Prosimy o rozpiskę cen i wychodzi, że mamy zapłacić 1/3 żądanej kwoty. Na to nikt nie chce się zgodzić, więc z nadbagażem na plecach jedziemy dalej.

Ku braku zaskoczenia orientujemy się, że bilety, które sprzedano nam do Hoi An bez przesiadki, zawierają przesiadkę i 5h przerwę w Hue. Przy okazji śmiania się z kolejnego przekrętu poznajemy Jena z Tajwanu, który sprzedaje nam sprawdzone rozwiązanie na naciąganie – straszenie Policją. Jakkolwiek beszczelni potrafią być Wietnamczycy, wyjątkowo boją się Policji.

Czas w Hue nie został zmarnowany, bo Jen mieszkał w okolicy ponad pół roku i oferuje spacer z przewodnikiem. Przy okazji trafiamy do knajpy z wyjątkowo dobrym jedzeniem, gdzie otwierają piwa za pomocą kawałka deski z gwoździem i śrubą i są z tego bardzo dumni.

Podróżujący wybrzeżem mijamy wąskie domu, czasem szerokości jednego pokoju i wysokości kilku pięter, których dachy przerzucone są workami z piaskiem, by nie stracić blachy. Ryby łowią w wielkich, okrągłych, bambusowych koszach.

2 thoughts on “Przez wschodznie wybrzeże”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *