Poranny marsz mnichów

Codziennie o 6 rano mnisi z Luang Prabang zbierają dary z jedzenia i datków od okolicznych mieszkańców. Raz na jakiś czas zjeżdżają się także ci z sąsiednich wiosek i w wężykach liczących kilka setek osób kroczą przez miasto.

Każdy nosi na ramieniu swoją mise.  Chodzą przez około 1-2h. Po bokach dróg siedzą na matach mieszkańcy z przygotowanymi darami, zazwyczaj jest to uprzednio ugotowany ryż.

Nagle w powietrzu roznosi się dźwięk dzwonów i na ulicach pojawiają się pomarańczowe wężyki. Na czele tych z jednego klasztoru zawsze stoi główny mnich.

Zrywając się z łóżka o 5 rano gotowa byłam na bardzo intymne przeżycie, ja siedząca gdzieś na brzegu chodnika i setki mnichów. Okazało się, że ze mną siedziały dziesiątki turystów, ale i tak było intensywnie.

Co mnie nieco zaskoczyło to fakt, że mnisi nie spożywają zebranych darów, co ma miejsce między innymi w Birmie. Na ulicach porozstawiane są kosze, w których wypróżniane zostają misy. Korzystają na tym z pewnością biedni z okolicy i dzieci, które biegają z kartonami i wybierają co ciekawsze kąski.

Po marszu robi się najprzyjemniej. Turyści wracają do pokoi hotelowych, a ja sama chodze po pusych alejkach. T. nadal w pierwszej fazie snu.

3 thoughts on “Poranny marsz mnichów”

  1. a ja uważam że to chamstwo walić foty mnichom w trakcie obrządku religijnego jakim jest zbieranie pokarmów 

  2.  no raczej! ale jak pytasz i nikt nie ma nic przeciwko to już nie jest tak źle. Poza tym to są zdjęcia z Luang Prabang, a to co widzisz to atrakcja turystyczna. Mnisi nie sporzywają zebranego ryżu, tylko wyrzucają go jak tylko ich pojemnik jest pełny… a sam marsz organizowany jest dla turystów… 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *