Mt Bromo

W Probolinggo publiczny autobus wysadził nas przed biurem podróży, mówię, że chce wysiąść na terminalu, słyszę, że to jest terminal, odpowiadam, że nie wygląda, stwierdzają, że to małe miasto. Wysadzili już nasz plecak, więc wysiąść musieliśmy i my. Do terminala dojechaliśmy lokalnym autem. Znaleźliśmy minibus do Mt. Bromo i czekamy jakąś 1h, aż zbiorą się pasażerowie, był to ostatni kurs. Spotkaliśmy parę jadącą w to samo miejsce i gaworzymy sobie rozkosznie w trakcie jazdy, kiedy to kierowca zatrzymuje się jakieś 18 km przed punktem docelowym i stwierdza w skrócie, że albo każdy biały da mu 2x więcej, albo nie jedzie dalej, bo mu sie to nie opłaca. Pierwszą reakcją jest próba rozmowy, która nie działa, następną poinformowanie kierowcy, że albo jedzie dalej, albo my tu wysiadamy i nie płacimy mu nic. Ponieważ nasze położenie nie było najciekawsze, było ciemno, to ostatni bus, a naokoło żywej dusz, był on pewien, że ulegniemy. Odpowiada, że rozumie. Mina mu zrzedła, gdy znajomy znalazł lokalnych, którzy zgodzili się podwieźć nas te 18 km na motorach. I zaczyna się szarpanina. Kierowca trzęsie belgijką i każe nam płacić za transport do tego punktu, my na to, że albo do końca albo nic, ten jeszcze bardziej zaczyna się rzucać. Skończyło się wezwaniem policji. Na posterunku stanęło na naszym, kierowca odjechał z pustymi rękoma, policjant podwozi nas za darmo, a w ramach wytłumaczenia słyszymy, że nikt nie chciał nas oszukać, a jedynie kierowca chciał naszych pieniędzy…

W Cemoro Lawang organizujemy szybko 4WD, podwyższając sporo cenę dodatkowym pasażerem i idziemy spać. Rano okazuje się, że dodatek jest chory i nie da rady z nami jechać, ale kierowca nadal che utrzymać wyższą cenę, mimo, że na budce jest napisana oficjalna cena za 6 osób. Nie da się do niego przemówić, nam przestaje si to opłacać, więc stwierdzam, że nadal mamy czas, by iść na piechotę, to go przekonuje.

Na Mt Bromo jesteśmy sporo przed wschodem, więc rozgrzewamy się herbatą, przy okazji lokalni zachęcają nas do wypożyczenia kurtek, a w związku z niską temperaturą, wiele osób się na to decyduje. Na szczycie jest spory tłum, więc schodzimy nieco niżej, gdzie jesteśmy sami. Z rana w okolicy chmury są bardzo nisko i tworzą rzekę z mgły u podnóża krateru. Wszystko wygląda nierzeczywiście.

Zjeżdżamy pod krater, by się na niego wdrapać. Wspinaczka prowadzi przez pył, zaś końcówka – strome schody, na których dosyć często powstawał korek.

Bardziej leniwi skorzystać mogą z podwózki przez kuce, obok których biegną właściciele.

Okolica wygląda jak na księżycu.

Spacer po krawędzi jest uroczy, pomimo śmierdzącego dymu. Poczucie bezpieczeństwa straciliśmy, gdy krawędź załamała się pod naszymi znajomymi, którzy w związku z tym zsunęli się nieco po zboczu.

4 thoughts on “Mt Bromo”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *