Manila

Lotu nie pamiętam, prócz tego, że T rozłożył się na całą długość foteli. Po nocy spędzonej na lotnisku McDonalds, lot został przespany od pierwszej do ostatniej minuty. Na lotnisko w Singapurze podwozi metro za S$1, po czym pomiędzy terminalami wozi darmowy klimatyzowany autokar. Podobne rozwiązanie powinni zastosować w Warszawie.

Dostaliśmy darmową wizę na 21 dni i wchodzimy na terytorium Filipin. Obskakuje nas około 20 panów i każdy próbuje zaciągnąć do swojej taksówki. Absolutnie nie dociera do nich, że wolimy autobus. Na Filipinach angielski jest drugim językiem i każdy w nim mówi, więc problemy ze zrozumieniem nie wchodzą w grę.

W autobusie zajęliśmy ostatnie dwa osobne miejsca. Mi przypadło sąsiedztwo filipinki z dwoma małymi synami na kolanach. Po przebudzeniu z drzemki jeden siedział na połowie mojego siedzenia, a drugi na moich kolanach.

Wysadzeni w Pasay City, próbujemy przedostać się na piechotę do Malate, gdzie znaleźć można dobre backpackersowe lokum. Przez pierwsze 200m idą obok nas kolejni panowie namawiający na taksówkę. Dodatkowo wszyscy są zainteresowani tym, gdzie idziemy i wciąż o to pytają. Przymuszeni upałem łapiemy w końcu taksówkę, ale ta nie chce jechać na licznik, proponuje dobrą cenę 300 Peso, czyli o jakieś 200 za dużo. Z czasem orientujemy się, że to stały proceder.

Spacer po mieście trochę przestraszył. W centrum miasta, na bocznych uliczkach poustawiane są namioty, w których mieszkają bezdomni. Gotują i kąpią się oni na ulicy w miskach. Naokoło pełno dzieci z ogolonymi główkami pełnymi strupów. Te same dzieci potrafią za białymi chodzić godzinami i prosić o 5 Peso, chyba że stanowczo mówi im się nie. Jest to ciężkie, bo są wychudzone i brudne, chce się pomóc, z tym że chwila słabości kosztuje. Obdarowane dziecko biegnie do znajomych i mówi im o hojnych białych. Po kilku minutach okrążony zostajesz małymi naciągaczami, którzy jednocześnie tamują drogę.

Powala kontrast. Z brudnych ulic pełnych sprzedawców chodzących z małymi wystawkami papierosów i rowerzystów z przyczepionymi do sprzętu kabinami dla pasażerów, wchodzi się do wychuchanego centrum handlowego. Po sprawnym przeszukaniu przez straż z bronią, wpuszczeni zostajemy do klimatyzowanego skupiska najróżniejszych marek i restauracji. Jest Mango i Benetton, jest Friday’s i pyszne hamburgery. Jest czysto, pachnąco i elegancko. Zauważyliśmy, że niektórzy z okolicznych mieszkańców przychodzą tam na całe dni, żeby usiąść na wygodnej kanapie w holu i skorzystać z klimatyzacji.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *