Kuta Lombok

Korzystanie z Lonely Planet ma to do siebie, że miejsca określone jako “puste” w 2008 roku, są pełne w 2009. Kuta na Lomboc miała być, w przeciwieństwie do Kuty Balijskiej oazą spokoju i miejscem odludnym. Skończyło się na długich poszukiwaniach pokoju. Znaleźliśmy jeden, który nie doprowadził nas do bankructwa i pakowania walizek do PL, drogi, a za papier toaletowy trzeba było dodatkowo dopłacać, uroczo.

Tak działo się w zagłębiu hotelowym, sytuacja kształtowała się całkowicie inaczej poza nim.

Postanowiliśmy znaleść plażę tylko dla siebie i zajęło nam to jakieś 10 minut, każda następna była równie piękna i pusta. Nie mam pojęcia, gdzie podziali się wszyscy ludzie z hoteli, ale z pewnością nie tam.

Przy wjeździe do kolejnych wiosek widać podniesione szlabany. Gdy zbliża się turysta, szlaban jest opuszczany, zaś ręka wyciągnięta po opłatę za wjazd. Nie koniecznie musimy przejeżdżać przez tę konkretną, więc zaczynam zawracać, pan namawia, ja dalej zawracam, pan zagradza drogę i usilniej namawia, ja na to, że dziękuję, ale nie będę płaciła, zeby przejechać przez drogę publiczną. Wszędzie naokoło suszyły się nałe rybki, w okolicy nie ma lodówek.

Okolice pełne są łąk, krów jedzących liście palmowe i samych palm. Nic więcej. Co kilkaset metrów mała bambusowa chatka.

Na plażach spotkać można jedynie lokalnych goniących kozy.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *