Droga do cywilizacji

Północ Zachodniej Australii obfituje w przestrzeń, w sumie nie ma tam nic prócz niej. Małe miasteczka dzieli tak duża odległość, że powstała potrzeba zbudowania roadhouse, czyli domu ze stacją benzynową na środku pustkowia, z niczym naokoło. Co jakieś 200 km są również parkingi 24h z ekologiczną toaletą i miejscem piknikowym, bo nie znajdziesz campingu.

Aborygeni posiadają w tym regionie spore obszary ziem oraz krowy, które świat mają za pastwisko, zwłaszcza jezdnię nocą. Kilkakrotnie przystosowani zostaliśmy na kilka minut przez stadko (w chwili paniki lubią sobie wejść na drogę).

Co mniej spotykane, okolice pełne są ptaków-samobójców, wariują one widząc światło i podążają ku źródłu. Nie ma szansy na unik. Jeden nieszczęśnik wbił się w kratę chłodnicy i przejechał z nami kilkaset kilometrów… Skrzydła pozostały rozpostarte.

Skomplikowanie robi się w chwili złapania gumy… jest bardzo gorąco, żar leje się z nieba i odbija z ziemi, a koło zapasowe parzy. Gdyby konieczna pyła pomoc liczyć można na dwa pociągi drogowe przejeżdżające na godzinę, bo na tym obszarze zasięgu nie ma ani Optus ani Vodafone.

2 thoughts on “Droga do cywilizacji”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *