Broome

Dzień zaczyna się tuż przed wschodem słońca. Wczesne poranki gromadzą na plażach miłośników raf. W porze odpływu brodzić można po kostki w mule i zbierać rozgwiazdy.

Jest to jednak sport niebezpieczny, niektórzy się przewracają, a ich ipod ląduje w wodzie.

Dzień przynosi wysokie temperatury i możliwość kąpieli w oceanie zupie lub wylegiwania na równie ciepłym piasku Cable Beach. Plaża pokryta jest tysiącem kulek wyturlanych przez kraby, aż serce ściska, gdy trzeba po nich przejść.

Najprzyjemniej robi się wieczorem, gdy słońce zachodzi, woda cieplejsza jest od powietrza i przejmuje kolor czerwieni, a my w niej wciąż siedzimy.

Rada dla odwiedzających – zawsze kładź ręcznik tuż przy wejściu na plażę, bo piasek jest mokry i przemoczy ręcznik oraz wszystko co na nim jest.

Jadąc widzieliśmy znak ostrzegający przed wielbłądami na ulicy i wzięliśmy go za dobry żart. W drodze powrotnej widzieliśmy wielbłądy na ulicy.

7 km od centrum miasta klify pofalowały się w nietypowe kształty  i przybrały odcień czerwieni, żółci i pomarańczy. Na tle nieba i oceanu wygląda to prawie nie rzeczywiście.

Przy bardzo niskim poziomie wody widać trasę dinozaurów i ich odciski mające ok 120 mln lat. Odnaleźliśmy jeden, ale przyjdzie mi za to zapłacić. Tracę klapkai ranię się w dwóch miejscach.

2 thoughts on “Broome”

  1. a niektorzy mysla ze nam fajnie… ludzie nie zdaja sobie sprawy z naszego ciezkiego polozenia… na dodatek w miejscach, w ktorych jest wysoka wilgotnosc powietrza rany powoli sie goja…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *