I znów Boliwia

Powrót na ziemię pełną nieutwardzonych dróg, gdzie dwie godziny jazdy taksówką przez pustynię kosztują mniej niż bilet na autobus miejski w Argentynia, kraj pysznych owoców i warzyw, gdzie woda z kranu może cię zabić. Witaj Boliwio, tęskniłam.

Wraz z przekroczeniem granicy od razu poczułam że to już Boliwia. W miasteczku był tylko jeden bankomat, strażnik od razu do mnie podskoczył i z uśmiechem na ustach oświadczył, że pieniędzy w nim nie ma, ale za godzinę już będą. Skorzystałam z wolnego czasu, zjadłam śniadanie, popiłam niedobrą kawą i po godzinie ten sam strażnik, z tym samym uśmiechem oświadczył, że nie ma w bankomacie pieniędzy, ale za godzinę będą.

Po południu dotarłam do Tupizy i pierwszą rzeczą, którą chciałam zrobić była jazda konna, to też uczyniłam. Niebo pokryte było pięknymi chmurami, co chwile przebijało się słońce, naokoło niesamowite formacje skalne, a po godzinie piorun walnął jakieś 200 metrów ode mnie i mojego konia. Po chwili gnałam do stajni jak Clint Eastwood w westernach.

2 thoughts on “I znów Boliwia”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *