Buenos Aires

Usiedliśmy wieczorem przy piwie, chłodząc się po upalnym dniu, odganiając komary i rozmawialiśmy o tym, kto, gdzie, kiedy i ile razy był obrabowany w Ameryce Południowej. Było tego sporo, australijczyk dwa razy w jednym tygodniu w tej samej dzielnicy Buenos Aires, na głównych ulicach, raz zacisnęli mu obręcz na szyi. Innego straszyli zakrytym palcem, który miał być bronią, więc odmówił wypłaty gotówki, ktoś dostał sprejem pieprzowym po oczach.




To wieczorem, a w dzień chodziłam po mieście ze wszystkim. By być lepszym celem spacerowałam z kubkiem ze Starbucks, piłam mate z bezdomnymi w parku, odpowiadałam na każdą zaczepkę, podchodziłam do każdego, kto mnie wołał. To chyba tak w ramach tęsknoty za T. Moja mizerność musiała być widoczna, bo nikt nie chciał moich pieniędzy a wszyscy chętnie słuchali o T.

Poszłam na steka do dziwnej knajpy. Kelnerzy około 60-tki, w białych koszulach, kręcący biodrem, gdy z radia leciał żwawszy rytm. Na przeciwko siedział starszy Argentyńczyk, uśmiechaliśmy się do siebie żując mięso.


Rozmawiałam z chłopakiem mieszkającym na ulicy, śpi na swojej kanapie, powiedział, że też mogę tam spać, ale wróciłam do hostelu.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *