Dech w piersi zapiera. Wspinałam się na szczyt po dwóch szklaneczkach vermuta sprytnie zapodanych przez Karola. Nóżkami przebierałam jak szalona, za mną Tomasz to samo, by nie przegapić zachodu. A na górze się zatrzymaliśmy. I chyba świat na chwilę stanął. Bo widok nieprzeciętny, zapiera dech w piersiach. Gdzieś obok ktoś komuś mówi, że go kocha, gdzie indziej ktoś gra na gitarze, a ja patrzę i nie wierzę.