Weekend in Sokoliki and my first climbing attempt

Just a few hours away from Berlin there is a wonderful place – Sokoliki, of which existence I had no idea util few weeks ago.

While planning on going there, I assumed I’ll wander around a forest, have some great time with friends and sleep in a tent the first and last time in this season. Of course I was a bit scared of waking up in a small pond after a rainy night, but I was told, that there are these special wooden decks I can set up a tent on. If you’re looking for a beautiful, quiet and calm place, Tabor will be one for you. It’s located close to rocks, on the edge of a forest. There’s no electricity or light, you need to walk around with a torch at night and you cook on a gas cylinder (of course if you took some pots to cook in). Our small group took even an italian coffee express, so we started our day with a freshly brewed coffee.

Polish forests during the autumn period look beautiful. I was walking around minding my own business, when I was asked if I wanted to try climbing. And I did it! 3 times! It’s an amazing feeling, kind of scary, but I had to convince myself that I am not afraid and that I can do it. It was definitely too high, sometimes I had no idea what to do next, but thank to my two experienced guides – Aga and Marcin, I made it. Now I’m in love with climbing and my piggybank has some coins for an equipment already.

Wycieczka na Dolny Śląsk. Jedziemy w Sokoliki.

Zaledwie kilka godzin drogi od Berlina leży cudowne miejsce, o którego istnieniu do tej pory nie wiedziałam – Sokoliki.

Jedyne co zakładałam jadąc tam, to że powłóczę się po lasach, skorzystam ze złotej polskiej jesieni i pośpię pod namiotem. Zastanawiałam się przez chwilę nad budzeniem się rano w kałuży gdyby padało, ale usłyszałam, że są w Taborze (gdzie się zatrzymaliśmy) drewniane podesty, na których można się rozbić, także problem odpada. Sam Tabór leży w pobliżu skałek, na obrzeżach lasu i jest miejscem cudownym. Zero elektryczności czy światła, do toalety chodzi się nocą z latarką, jedzenie gotuje się na butlach gazowych, o ile zabrało się naczynia. Nasza mała grupa miała za sobą nawet włoski ekspres, więc dzień rozpoczynaliśmy od świeżo zaparzonej kawy.

A po kawie i śniadaniu marszem w las. Oczywiście kierunek skałki. Razem z T. absolutnie nie pisaliśmy się na wspinaczkę, nawet zapowiadaliśmy, że interesują nas tylko i wyłącznie spacery po lesie. Jednak na pytanie czy chcę spróbować odpowiedziałam tak i skończyło się na wielkiej miłości, ekscytacji i satysfakcji. Nie wiem czy ktoś z was wspinał się po skałkach. Nie jest to proste, czasem nie miałam pojęcia co zrobić dalej, jednak dzięki uporowi i świetnych wskazówkach Marcina i Agi, osiągnęłam cel i to kilkukrotnie. Zdecydowanie nie był to ostatni raz, a świnka skarbonka ma już kilka pierwszych miedziaków na sprzęt.

Dylematy

T. ściął włosy, więc i za mną chodzi ta myśl. Korci mnie, żeby ściąć, ale z drugiej strony zapuszczałam 3 lata, więc może nie ścinać.

T. ściął włosy, więc i za mną chodzi ta myśl. Korci mnie, żeby ściąć, ale z drugiej strony zapuszczałam 3 lata, więc może nie ścinać…