World Youth Day Sydney 2008!

Sydney na jakieś dwa tygodnie stało się miastem młodych, którzy zjechali się ze wszystkich stron świata. Na ten czas, można powiedzieć, miasto zmieniło swoje oblicze. Na ulicach, parkach i w każdych zakamarkach pełno było śpiewających ludzi, wymachujących dumnie flagami. Polska grupa z Częstochowy śpiewała i tańczyła w Hyde Parku, budząc ogólne zainteresowanie i zachęcając przechodniów do przyłączenia się. Argentyńczycy od pierwszego dnia okupowali schody Opery, gdzie urządzili więcej niż koncert.

W powietrzu unosiła się podniosła atmosfera i nie chciało się wracać do domu. Razem z Nicolasem chodziliśmy po mieście przez dwa dni, żeby wtopić się w tłum i nieco odmłodzić. Co chwila ktoś nas zatrzymywał i pozdrawiał. Samo Sydney jest wyjątkowo otwartym miastem, ale to co sie działo w te dni przekraczało najśmielsze o tym wyobrażenia.

Głównym miejscem spotkań stały się okolice fontanny w Hyde Parku. I nagle możny było zobaczyć cały świat w jednym miejscu. Nie dałam rady zliczyć przemieszczających się flag, nie rozpoznałam większości języków.

Jedyne co bardzo rzucało się w oczy, to wyobrażenie świata o Australii jako gorącym kraju. Chyba nikt nie sprawdził jaka jest pora roku i jakie prognozy, bo krótkie spodenki i t-shirty rządziły. Spory problem mięli Hawajczycy, którzy nie wzięli nawet bluz i chronili się przed zimnem ręcznikami.

Jednak, prócz ogólnie widocznej naokoło radości i sympatii, najlepsze wrażenie zrobiło na mnie otwarcie Dni Młodych i powaga tłumów w trakcie poszczególnych przemów. Można było odgadnąć po co tu przyjechali…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *