Kilkugodzinne krzyki podniecenia i szczęścia, czyli otwarcie sklepu Apple w Sydney

Kolejka ciągnęła się kilka przecznic, w kierowanie ruchem zaangażowana była nawet policja. Padało, więc czekającym podawano Macowskie parasolki. Już w odległości około 500m słychać było wrzaski, krzyki, śmichy. Zażartowałam, że pewnie komuś zapłacili, żeby sie aż tak cieszył. Okazało się, że w drzwiach stała grupka ludzi, która przez kilka godzin krzyczała, klaskała w ręce, przybijała piątki i witała w ten sposób klientów. Zdało to podwójny egzamin. Wpierw faktycznie ogarnęła mnie radość i podniecenie, że zobaczę coś wyjątkowego, następnie po jakiejś godzinie nieprzerwanego słuchania,  zadziałało jak  skuteczny wykurzacz.  Zastanawiam się, ile mi musieliby za coś takiego zapłacić.

Sklep jest piękny. 3 piętra połączone masywnymi szklanymi schodami. Wielka przestrzeń z delikatną grafiką na ścianach i idealnie rozmieszczonymi eksponatami, tak, żeby każdy miał miejsce i żeby każdym można się było pocieszyć.Jest w tym wszystkim jednak coś niebezpiecznego, bo już myślę o dodatkowym “podróżnym” laptopie, chociaż wiem, że nie ma to najmniejszego sensu. Jako suwenir dostaliśy po koszulce w rozmiarze XL, w którą spokojnie się na raz mieścimy.

2 thoughts on “Kilkugodzinne krzyki podniecenia i szczęścia, czyli otwarcie sklepu Apple w Sydney”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *