Miasto na szczycie góry

Bardzo wczesna pobudka. Przed nami trzy opcje, które pozwolą przedostać się do Namsan: autobus (który przyjeżdża do Hsipaw pomiędzy 6:00-12:00 i żeby go złapać trzeba przez ten czas siedzieć na przystanku, czyli kamieniu), wynajęcie jeepa (zdecydowanie za drogie, chcą $100 za podwózkę w jedną stronę) lub wynajęcie motoru. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw wygrywa opcja trzecia.

Droga jest przepiękna, prowadzi przez góry, co chwilę spotykamy lokalnych mieszkańców pędzących bydło. W każdej kolejnej wiosce witają nas z uśmiechem i nutką zdziwienia na twarzy. Jednocześnie jest ciężko. Wiecznie pod górę, przez kamienie przechodzące w błotne rzeki. Musimy się zatrzymać i przez jakieś 30 minut czekać, aż koparka zepchnie kamienie z drogi (widok koparki w Birmie budzi nasze zdziwienie, bo z tego co zaobserwowaliśmy, używanie maszyn nie jest w tym kraju priorytetem, siła mięśni jest o wiele bardziej popularna). W końcu zaczyna padać, na szczęście zostajemy zaproszeni na herbatę do jednego z domów, tak na przeczekanie. Była to drewniana chata z podwyższeniem, na którym cała rodzina śpi i je. Na ścianie stare plakaty, w kącie palenisko z czajnikiem. Zbierają deszczówkę do misek. Na chwilę w odwiedziny wpadł sąsiad, który wytoczył się z ciężarówki na szklaneczkę spirytu, po czym odjechał. Cieszymy się, że nie wzięliśmy autobusu.

Gdy deszcz ustaje, żegnamy się i ruszamy dalej. Jest jeszcze ciężej, droga przez kamienie i śliskie błoto doprowadza moje ręce do stanu drżenia.

Po 7h jazdy wjeżdżamy na grzbiet góry i osiągamy Namsan.

Spacer po mieście jest wyjątkowym przeżyciem. Wszyscy nas witają, dzieci biegają naokoło, dorośli zagadują, widać, że nie ma tu wielu turystów.

Mijamy miejsce, gdzie suszą lokalną herbatę, panowie zaczepiają nas na ulicy i zapraszają na szklankę spirytusu. Idziemy na wzgórze do Pagody, która przy zachodzącym słońcu prezentuje się wybornie. Wiatr niesie dźwięk dzwonków.

Zaczepia nas chłopak, ma 15 lat, zaprasza do domu dziadka. Zostajemy usadzeni na podłodze przy palenisku i poczęstowani herbatą. Dziadek jest bardzo szczęśliwy, że nas widzi, zaprasza nas na kolację. Dostajemy prezenty w postaci lokalnej herbaty i papierosów skręcanych na udzie Birmijek (prawie). W międzyczasie zebrała się większość wioski i wszyscy nam się przedstawiają. Wygląda na to, że to jedna wielka rodzina.

Namsan to jedno z tych miejsc, do których chce się trafić. Można tu zapomnieć o wszystkim, co dzieje się poza granicami miasteczka. Zdecydowanie warte przedzierania się przez błoto.

4 thoughts on “Miasto na szczycie góry”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *