W erze dziury ozonowej, efektu cieplarnianego, wysychania mórz i ton śmieci, które nie chcą się już na tej planecie mieścić, natura ustępuje miejsca człowiekowi, a raczej jego potrzebom. Mamy piękne mieszkania i samochody, ale za jakis czas zabraknie nam “parku na piknik”. Natura krzyczy o pomoc, a my tego nie słyszymy.
Ekolodzy walczą, rządy się interesują, ale każde legalne działanie wymaga pozwolenia, pieczątki, stania w kolejce, często bez efektu i po tysiąckroć tłumaczenia się przed kolejnymi urzędnikami i niezainteresowanymi. Wszystko męczy, potrafi ochłodzić zapał, można zapomnieć, o co właściwie nam chodziło…
Ludzie, którzy postanowili dać środowisku miłość, na którą zasługuje, stworzyli Guerrilla Gardening , czyli zazielenianie wolnych miejskich obszarów, nie koniecznie z pozwoleniem.
Sprawa wygląda prosto: znajdź zaniedbany kawałek gruntu, zrób projekt, zaopatrz się w roślinki (ze znajomych ogrodów czy przyjaznych sprzedawców), poinformuj znajomych o swoim pomyśle, kilka litrów wody i do dzieła. Wszystko zależy od terenu, czasami można zazieleniać w ciągu dnia, czasem w nocy, jednak efekt jest zawsze ten sam – piękno natury. I, choć to egoistyczne, ma się to wrażenie, że jesteś elementem czegoś ważnego i poznajesz ludzi z pasją i marzeniami, którzy mogą już zostać w twoim życiu.